Doskonale napisane felietony, razem tworzą ciekawą, dobrze przemyślaną całość. Jest tu miejsce na chwilę zadumy, ale też pęd życia, jest miejsce na pokój, ,,przedpokój" i niepokój. Błyskotliwość autora i jego talent można spijać tu łyżkami. Książka, do której z pewnością będę wracać nie raz. Bonowicz bowiem dzieląc się z nami cząstką siebie dał nam szansę na ujrzenie własnej osoby w nowym świetle. Czy jesteśmy wrażliwi, empatyczni na tyle, by zrozumieć co naprawdę dzieje się za naszą granicą? Czy widzimy politykę i polityków takimi jakimi są, czy przysłaniają nam ich widok zamurowane poglądy? Po co podróżujemy? Skąd wziąć siłę do ciągłego wyścigu o przetrwanie?
Doskonale się to czyta i wspaniale myśli przy tej małej - wielkiej książce. Jestem zachwycona
Wojciech Bonowicz wraca do nas z kolejnym – drugim – dziennikiem, który nazywa "Dziennikiem pocieszenia". Nie bez kozery używam sformułowania „wraca do nas”, bo dialog z czytelnikiem wydaje się podstawą powstania tej książki, co sugeruje autor już na wstępie: „Piszę ten dziennik pocieszenia, bo wiem, że Ci smutno […] bo nie mogę Cię przytulić”. Zaczyna więc bardzo osobiście i w takim tonie prowadzi cały "Dziennik..." Dzieląc się swoimi przemyśleniami, obrazkami z codziennego życia, relacjami z podróży czy zanotowanymi cytatami, pozostaje dyskretny. Z członków rodziny przywołuje tylko postać ojca – zagorzałego pszczelarza oraz kota Leona. Bo oczywiście kot jest traktowany podmiotowo przez pisarza. Inaczej być nie może, co wiedzą wszyscy, którzy mieli do czynienia z kotami bliżej. Przywoływanie Leona jest jak ozdrowieńcza woda w świecie, w którym mnożą się obrazy globalnych (ocieplenie klimatu, przeludnienie) i lokalnych (wojny, głód) katastrof. Wie o tym dobrze sam autor i raczy nas obrazami Leona szczodrze.
Całość recenzji tutaj: https://www.przewodnik-katolicki.pl/Archiwum/2024/Przewodnik-Katolicki-12-2024/kultura-i-czas-wolny/Marzenie-spokoju